| Bogini morza oraz życia w nim | Była królowa Morza Bałtyckiego | Opiekunka wszelkich rybaków oraz kapitanów statków, którzy wyruszają w rejs | Niegdyś właścicielka pięknego pałacu z bursztynu na dnie Bałtyku | Niestety ten został w gniewie zniszczony przez Perkuna | W przeszłości zakochana w zwykłym śmiertelniku | Wyrzucony na brzeg bursztyn jest pamiątką po jej pałacu | Starzy bogowie |
Czy wiedzieliście że ludzka osobowość składa się, tak samo jak materia dookoła nas, z czterech żywiołów? Ogień, woda, ziemia i powietrze - na pewno je kojarzycie.
Przeważnie określa się charakter za pomocą jednego żywiołu, co jest jednym z podstawowych błędów, które każdy człowiek popełnia.
Wszystko co nas otacza, jak i my sami, jesteśmy zbudowani z tych prostych elementów.
Jeden z nich jednak zawsze góruje, czasami nawet dwa. Wydaje się wam to skomplikowane?
Spokojnie, to tylko początek. Każdy z żywiołów dzieli się na dwa aspekty, aktywny i bierny. Jeśli miałabym opisywać wszelkie zależności między danymi aspektami i elementami zajęłoby mi to godzinę, jak nie kilka. Sami możecie spróbować, zabawić się w filozofów i na podstawie obserwacji natury wyciągnąć wnioski, ale pozwólcie, że ja zrobię to pierwsza.
Jak możecie się domyślić, dominującym żywiołem mego charakteru jest woda.
Co przychodzi na myśl, gdy słyszy się jej nazwę? Deszcz, śnieg, morze, ocean, życiodajność czy destrukcja…
Nie martwcie się, to nie jest test wyboru. Tutaj wszystkie odpowiedzi są poprawne, gdyż tak naprawdę każdy ma rację.
Wolałabym zacząć od tej bardziej pozytywnej strony. Jak już wcześniej wspominałam, woda jest życiodajną substancją. W latach, gdy byłam władczynią morza, powoływałam do życia istoty, które miały w nim zamieszkać. Dawałam im jeden z najcenniejszych darów, który można było bardzo łatwo stracić. Jednak także i wtedy nie opuszczałam swych poddanych i próbowałam im pomóc na tyle, na ile mogłam. Dzisiaj przekłada się to na opiekuńczość, a czasami nawet nadopiekuńczość. Po prostu nie chcę, aby ukochane mi osoby czuły się w jakikolwiek sposób źle czy były zdołowane. Nie ma na to miejsca, o nie
Nie byłabym jednak tak opiekuńcza, gdyby nie empatia i intuicja. Pamiętajcie, jeśli byście mieli jakiekolwiek problemy z przyjaciółmi bądź partnerem, to wiecie gdzie mnie znaleźć. Wysłucham tak, jak żaden inny psycholog. Dzięki dokładnemu obrazowi sytuacji jest mi lepiej wczuć się w emocje jakie towarzyszą drugiej osobie, a doskonała intuicja i pomoże znaleźć wyjście z każdej sytuacji.
Pewnie jest jeszcze jedna cecha, która kojarzy wam się z żywiołem wody - spokój. No cóż… To prawda, jestem spokojna, czasami aż za bardzo. Na ogół trudno wyprowadzić mnie z równowagi, a nawet jeśli uda komuś to się zrobić, to tak czy siak, wszystkie emocje, uczucia i myśli zachowam dla siebie. To jest ta druga strona medalu.
Nigdy nikomu nie powiedziałam co o nim tak naprawdę myślę. Wszystko trzymam w sobie. Spytacie się pewnie dlaczego? Odpowiedź jest prosta - boję się odrzucenia. Choćbym miała powiedzieć komuś, że źle w czymś wygląda, to i tak tego nie zrobię. A niech ten ktoś się obrazi i przestanie się ze mną zadawać… Wolę tego uniknąć. To też nie jest tak, że nie jestem szczera czy kłamliwa, ja po prostu nie chcę nikogo stracić.
Jednak nawet taka osoba jak ja ma swój kres wytrzymałości. Jeśli to wszystko trwa już za długo mam wtedy dwie opcje: albo zdystansować się i odciąć od jakichkolwiek kontaktów albo wybuchnąć jak gejzer na Islandii. I o ile ta pierwsza opcja jest niegroźna dla ludzi, o tyle ta druga… Pamięta ktoś z was może zamarznięcie Bałtyku w XIV wieku albo wszelkie silne sztormy czy prądy? Myślicie, że czyja to była robota? Oczywiście, że moja. Ja źle dla ludzi, a zwłaszcza mieszkających nad mym morzem, nie chcę, ale czasami muszę, po prostu muszę odreagować.
Dzięki dłuższej obserwacji natury oraz lepszemu poznaniu mojego charakteru wiem, że kolejnym w hierarchii żywiołem jest powietrze. Mówi się, że osoby u których ono dominuje są ekscentryczne bądź wolnymi duchami. Bywają też nieprzewidywalne. Będąc z wami całkowicie szczera, to żadna z tych cech do mnie nie pasuje. Co prawda, czasami miewam szalone pomysły, ale zdarza się to raz na ruski rok.
W moim przypadku głównie chodzi o inteligencję. Przez wszystkie lata życie nauczyło mnie wystarczająco, że z pełnym przekonaniem mogę się nazwać mądrą życiowo. Oczywiście nie tylko o to tu chodzi. Kiedy inni bogowie na kontynencie zabawiali się ze swoimi kochankami, ja w tym samym czasie musiałam sprostać wszelkim zadaniom, które narzucała mi władza. Pobierałam lekcje u najlepszych filozofów, prawników, astrologów czy medyków. Od początku swych rządów starałam się nie zawieść mych obywateli.
Wraz z rozwojem nauki i myśli filozoficznej próbowałam nadgonić materiał, ale zatrzymałam się gdzieś na XIX wieku. To wszystko rozwinęło się w zbyt szybkim tempie. Nawet jak dla mnie. Jednakże nie chcę pozostawać w tyle, więc na mojej półce z książkami widnieją takie nazwiska jak Nietzsche, Jung, Freud, Evola, Crowley czy Dostojewski.
Wiele lat z mego życia poświęciłam filozofii, jak zresztą można zauważyć. Przez to sama uwielbiam często bujać w obłokach i rozmyślać nad różnymi aspektami życia.
Ale wiecie co w tym wszystkim jest, może nie tyle co najgorsze, ale złe? Choć mogłoby się wam wydawać, że radzę sobie ze zmianami natychmiastowo, to tak naprawdę ja się ich cholernie boję. I tu nawet nie chodzi o zmiany zachodzące w nauce czy technice, tylko o te związane z moją własną osobą. Nie wiem jak wy, ale dla mnie jest to już jest pewien rodzaj fobii. Każda nawet najmniejsza zmiana przyprawia mnie o dreszcze. Nawet nie chcecie wiedzieć co ja przeżywałam podczas przeprowadzki do Ameryki, ale to jest opowieść na inny czas. Lepiej tego nie wspominać.
Osoby spod znaku ziemi zwykle twardo stąpają po świecie, a ich głowa nie jest zaśmiecona jakimiś filozoficznymi bzdurami. No cóż, ja taka nie jestem, zdecydowanie nie. Oczywiście w sprawach tego wymagających zachowuje trzeźwość umysłu, a nie rzucam losowymi cytatami z… Powiedzmy “Elementów” Euklidesa. Sami jednak mogliście się przekonać, że te cechy raczej do mnie nie pasują. Nawet nie raczej, a na pewno.
Ziemia oddziałuje na moją sferę bezpieczeństwa. Dążę do stabilności majątkowej jak i tej w relacjach z innymi osobami. Jest to swego rodzaju cel, do którego małymi kroczkami dążę, aby móc w końcu odetchnąć.
Jak możecie się domyślać dotarliśmy do ostatniego żywiołu, którym jest ogień. Co od razu mogę stwierdzić, to na pewno fakt, że nie jestem przebojowa. Jest ze mnie raczej nieśmiała osoba, zwłaszcza przy nowo poznanych osobach.
Natomiast ogień wyzwala we mnie pasję. Pasję do nauki czy innych hobby, a następnie opowiadania o tym wszystkim. Jak wczuję się w temat, to jestem do niepoznania. Ogień aż we mnie wrze, a iskry są widoczne w mych oczach.
I w sumie, to chyba na tyle. Przynajmniej na stan dzisiejszy. Pewnie jeszcze się kilka rzeczy zmieni, ale taka jest natura. Cała otaczająca nas przyroda się zmienia, nawet jeśli tego nie zauważamy. Tak samo jest z charakterem, dlatego warto być czujnym!
| Juliana Seabreeze | ur. 14 lutego 1994 r. | Milwaukee, Wisconsin | | Prowadzi sklep internetowy, gdzie sprzedaje wyroby z bursztynu i innych kamieni || W wolnych chwilach podróżuje do pobliskich miast czy tych dalszych jak Chicago |
| Praktycznie codziennie chodzi nad jezioro pomoczyć nogi | Uwielbia obcować z naturą |
| W swoim ogródku oprócz kwiatów hoduje również warzywa i owoce Ciągle tęskni za swym ukochanym | Jednak jest coraz bardziej przekonana, że po tylu tysiącach lat potrzebuje kogoś innego |
________________________________
No to oficjalnie jestem już na blogu!
Z góry przepraszam za kartę, ale remont nie działa na mnie dobrze. Mam jednak nadzieję, że chociaż trochę przypadła ona jak i Jurata do gustu. :’)
Szukam wszelkich powiązań! A przede wszystkim to walczę!
Wizerunek: nieznany. Cytat w tytule: Temistokles